PL   |   EN

Darmowe autostrady to nie wolność

Darmowe autostrady to nie wolność
Autostrady w Polsce to tylko 2100 km dróg, z tego autostrady płatne to zaledwie 717 km. Wszystkich dróg publicznych w Polsce mamy ponad 425 tys. km. Wszystkim się wydaje, że zniesienie opłat dla samochodów osobowych na tych 717 km zbawi świat. Niestety nikt nie wpadł na pomysł, że w Polsce mamy płatnych także ponad 19 tys. km linii kolejowych - i wszystkie są płatne także dla pasażerów. Może to przepis jak wygrać wybory?

Wyborcza zabawa w autostrady

Napisałem „wszystkim się wydaje”, choć w istocie chodzi mi głownie o polityków. Jarosław Kaczyński nie jest bowiem pierwszym, który znoszeniem odpłatności za autostrady (zwłaszcza na okres wakacji) oraz pokrywaniem tych opłat z budżetu państwa próbuje zyskać głosy wyborców. Nie dalej jak w 2014 roku zrobił to największy przeciwnik Kaczyńskiego, czyli Donald Tusk, który w sierpniowe upały zdecydował się – co też było dla wielu zaskoczeniem - podnieść bramki na autostradach płatnych i rekompensować straty koncesjonariuszy i GDDKiA z budżetu państwa. Następnie jesienią 2014 roku kontynuowała tę zabawę Ewa Kopacz

Powiedzmy sobie szczerze – efekt propagandowy był, ale PO przegrało jednak wybory. Po co to więc Kaczyńskiemu? Wszak po pierwsze – można było znieść te opłaty w ciągu ostatnich 8 lat, będąc do tego znacznie lepiej przygotowanym. Dziś PiS na „hurra” po konwencji wyborczej przygotowuje ustawę i dopiero myśli o tym, aby przystąpić do negocjacji z koncesariuszami odcinków płatnych autostrad. W dodatku robi to w kontrze do słów obecnego ministra transportu sprzed nieco ponad roku, kiedy powiedział, że będzie trzeba stopniowo obejmować opłatami coraz więcej kilometrów autostrad. Współczuję ministrowi, bo nie chciałbym być postawiony w tak niewygodnej sytuacji.

Jeszcze na dokładkę obecnie działania PiS to kontynuacja zapowiedzi PO z 2014 roku, kiedy Donald Tusk stwierdził, że:

Jestem przekonany, że do końca roku systemowo znajdziemy inne rozwiązanie. Ono będzie polegało - mogę powiedzieć raczej ze 100 proc. pewnością - z rezygnacji z tego poboru opłat, jakim są bramki. Myślę oczywiście o autostradach, które są w naszej dyspozycji, pod kontrolą państwa, ale będziemy to także negocjować z koncesjonariuszami i myślę, że dojdziemy na pewno do porozumienia.

Nie było to Tuskowi dane, bo po wyborach zastąpił go na fotelu premiera kto inny. Czy tak będzie i tym razem, z innymi władcami polskich dróg?

Mniej opłat, większe korki

Ale koniec o tym. Znacznie ciekawsze dla mnie jest tłumaczenie ministra transportu decyzji o likwidacji opłat za autostrady. Twierdzi on mianowicie, że w efekcie zmaleje ruch na drogach lokalnych, a tym samym będzie można oszczędzić na ich remoncie, bo będą się mniej niszczyły – sugerując tym samym, że budżet państwa nie będzie na tej operacji stratny. Niestety myślę, że minister transportu został zmuszony wymyślić na szybko jakiś zawikłany argument, bo w to co mówi nie musi się wcale ziścić, a nawet jak się ziści, nie będzie to korzystne.

Po pierwsze, ruch na drogach lokalnych wcale nie musi zmaleć po zniesieniu opłat. Występuje bowiem w transporcie, zwłaszcza drogowym, zjawisko tzw.: ruchu wzbudzonego. Polega ono na tym, że każde zwiększenie dostępności infrastruktury drogowej dla użytkowników – może to być budowa drogi, ale też zmniejszenie opłat – powoduje pojawienie się na drodze dodatkowego ruchu drogowego, którego wcześniej nie było ani na tej drodze, ani na drogach równoległych. Ludzie po prostu zaczną więcej się przemieszczać samochodami. W skrajnych przypadkach to zjawisko powoduje nawet nie tylko brak odciążenia dróg równoległych, ale nawet zwiększenie się ruchu wszędzie w obszarze analizy.

Opisałem to zjawisko w warunkach miejskich dla Warszawy już w 2013 roku. Zresztą moja analiza była inspirowana spostrzeżeniami brytyjskich analityków ruchu drogowego opisanych już w 1990 roku. Polskie autostrady nie są od tego zjawiska wolne, bo już kilka lat temu drogowcy zauważyli, że prognozy ruchu, które wykonali przed ich budową były zbyt niskie. Ruch drogowy wyprzedził prognozy o nawet 15 lat i poziom ruchu na niektórych autostradach w Polsce jest dziś taki, jak miałby być w roku 2035 czy 2040. Tu właśnie napiszę „po drugie”. Jeśli ziści się to co powiedział minister transportu w sprawie przeniesienia ruchu na darmowe autostrady, to te automatycznie staną się jeszcze bardziej zatłoczone i mniej bezpieczne niż są dziś. Może nawet pojawią się na nich korki nie związane z punktami poboru opłat. Zresztą na wielu bezpłatnych drogach krajowych rozbudowanych całkiem niedawno często takie korki już są – np. S8 w kierunku Wyszkowa.

Wreszcie „po trzecie” skarb państwa może stracić na darmowych autostradach podwójnie. Pamiętajmy bowiem, że ruch samochodów osobowych bezpłatnymi autostradami konkuruje i będzie konkurował z podróżowaniem pociągami. Część nowego ruchu na bezpłatnych autostradach to będą ludzie, którzy zdecydowali się zrezygnować z podróży pociągiem. Ich brak w pociągu, będzie powodował mniejsze zyski państwowych przewoźników kolejowych, a Ci będą w efekcie zmuszeni prosić skarb państwa o dodatkowe dotacje lub ciąć ilość wykonywanych połączeń. Ma to swój ciąg dalszy, bo cięcie połączeń oznacza mniej pociągów na torach państwowej spółki zarządzającej torami – ta więc zwróci się o dodatkowe dotacje na ich utrzymanie do skarbu państwa. I tak dalej...

Seria wypadków transportowych

Na koniec warto podsumować także te działania, które prawdopodobnie darmowe autostrady mają zatuszować. Chodzi mianowicie o wszelkie niepowodzenia obecnego rządu w zakresie transportu – nie tylko drogowego. A jest tych niepowodzeń sporo. Program „Kolej Plus” miał odbudować rolę dojazdową kolei w relacjach powiatowych i wojewódzkich. Miały dzięki niemu w błyskawicznym tempie być odbudowana liczne zamknięte niegdyś linie kolejowe i stacje, np. do Jastrzębia Zdroju (największego miasta w Polsce bez dostępu do kolei!). Błyskawiczne tempo trwa już ponad 5 lat i nie wbito jeszcze pod żadną linię kolejową łopaty, choć podpisano kilka umów na realizację projektów - jak pisał pod koniec 2022 roku dwumiesięcznik "Z Biegiem Szyn" (str. 3).

Fundusz Autobusowy był flagowym programem mającym zlikwidować wykluczenie transportowe w polskich gminach pozamiejskich, ale szybko złapał zadyszki. Miejscowości, do których nie dojeżdża dziś żaden autobus komunikacji publicznej można liczyć dziś w Polsce w setkach, jeśli nie tysiącach. Fundusz dofinansowuje nowe połączenia autobusowe, które zechcą utworzyć samorządy łącząc środki krajowe z lokalnymi. Owszem, dofinansowano ponad 5000 nowych linii autobusowych do końca 2022 roku, ale skala potrzeb jest znacznie większa, a skala niewydanych przez ten fundusz co roku środków wciąż gigantyczna – na koniec grudnia 2022 ponad 150 mln zł. Problemu wykluczenia nie udało się zlikwidować głównie dlatego, że tego programu raczej nie powinien wdrażać rząd, który wyraźnie dzieli samorządy na swoje i nie swoje, a więc podważa wzajemne zaufanie.

Fiaskiem okazał się także program „E-bus”. Rząd chciał jednocześnie stymulować rozwój przemysłu produkcji elektrycznych autobusów w Polsce oraz szybko wymieniać flotę autobusów spalinowych w miastach na elektryczne. Niestety nie powstał nawet prototyp nowego autobusu miejskiego, bo firma, która miała go opracować upadła. W efekcie i rząd i miasta zostały z niczym, a obiecane 1000 autobusów elektrycznych z programu nie wyjechało na drogi. Jednocześnie zapisane w ustawie o elektromobilności cele w zakresie wymiany elektrycznych autobusów w komunikacji miejskiej w Polsce są obecnie po cichu odkładane w czasie z 2025 roku do 2027 roku – ostatnią okazją była rewizja KPO i REPowerEU w Polsce*. 

Bezcenne połączenia kolejowe

Tak – wydaje się, że fiasko właśnie tych pasażerskich projektów chce przykryć rząd darmowymi 717 km autostrad. Ja bym jednak wolał Pendolino w cenie niższej niż 50% kosztów przejazdu autostradą. W dodatku z całą rodziną. Wolność od korków w tanim i szybkim pociągu – bezcenne.

* - przy okazji warto wyjaśnić, że KPO zawiera kamień milowy w postaci wprowadzenia odpłatności za wszystkie autostrady, ale zapis tego kamienia milowego nie formułuje jasno, że dotyczy on także samochodów osobowych i może być interpretowany jedynie jako rozszerzenie zasięgu opłat dla samochodów ciężarowych. 

Tagi

Stworzone przez allblue.pl