PL   |   EN

Złota rybka na ulicy

Złota rybka na ulicy
Ryby głosu nie mają – mówi stare przysłowie. Tylko w baśniach zdarzyła się taka co mówiła i miała w dodatku złoty kolor. Inne ryby-kobiety z kolei śpiewały tak, że mężczyźni umieli myśleć już tylko o jednym. O samochodach.

Ale pisanie felietonów to praca, więc czas potraktować sprawę zawodowo. Diagram ryby to opisany w nauce o zarządzaniu graficzny sposób analizowania problemów. W głowie ryby piszemy analizowany problem. Natomiast odchodzący od rybiej głowy kręgosłup i ości musimy narysować, aby określić przyczyny problemu. Czym więcej ości, tym problem ma więcej przyczyn i trudniej go rozwiązać, jednak czym więcej przyczyn znamy, tym łatwiej takie rozwiązanie znajdziemy. Warszawski Instytut Przedsiębiorczości (Warsaw Enterprise Institute) napisał raport o problemie z użytkowaniem samochodów w Polsce. Ten problem wymaga bardzo ościstej ryby, a jaką dostaliśmy?

Wielcy nieobecni

Na początek warto spytać, jaki był cel raportu WEI? Po co komu społeczny raport o korzyściach z posiadania i użytkowania samochodów w Polsce? Przecież co roku firmy produkujące i sprzedające samochody wydają miliardy na reklamę samochodów (to aż 3,9% rynku reklamy w Polsce w 2023 roku wartego 60 mld zł), pokazując je na tle terenów przyrodniczych i szklanych domów, na pustych ulicach i z dala od codziennych korków. Czy jest to w interesie każdego Polaka? Raczej nie, bo o ile dbając o środowisko lub zdrowie – czemu służą np. strefy czystego transportu - zabiegamy o dobra wspólne dostępne dla każdego za darmo, o tyle domagając się braku ograniczeń dla użytkowania samochodów wspieramy zaledwie niecałe 60% Polek i Polaków, którzy mają prawo jazdy. W dodatku na pewno nie wszyscy z niego czynnie korzystają, bo może ich po prostu nie stać na samochód, co też jest rodzajem wykluczenia komunikacyjnego.

Jednak Ci co korzystają skutecznie zabierają przestrzeń wszystkich innym. Fakt, jak używany przez pojedyncze osoby samochód negatywnie na nią wpływa jest wielkim nieobecnym raportu WEI. Autorzy raportu zwracają uwagę, że ze względów historycznych powstały u nas stosunkowo słabo zaludnione przedmieścia, tylko po to by stwierdzić, że zapewnienie komunikacji publicznej jest tamże „ekstremalnie” drogie. Zapominają, albo po prostu nie wiedzą, że powstaniu tych rozległych i trudnych do skomunikowania komunikacją publiczną przedmieść walnie przyczyniła się motoryzacja indywidualna, a nie odwrotnie. A ile zginęło przy tym ryb?

Musisz go mieć

O dysfunkcjach polskiej przestrzeni powstało wiele raportów. Autorzy raportu WEI wskazują z ich powodu na konieczność posiadania samochodów na przedmieściach miast. Jednak na tych samych przedmieściach jest wiele dzielnic, gdzie ograniczenie korzystania z samochodu przyniosłoby więcej pożytku dla ich mieszkańców, niż domaganie się dla tych samych samochodów pełnej wolności. Tylko w Warszawie i jej okolicach w miejscach takich jak Zielona Białołęka, Służewiec Przemysłowy, Wilanów nad Wisłą czy Lesznowola głównym problemem jest niedobór infrastruktury drogowej. Mógłbym napisać, że dziś zapewnienie dla nich tej nowej infrastruktury także będzie „ekstremalnie drogie” oraz nieskuteczne, ze względu np. na paradoks Braess’a czy Prawo Lewisa-Mogridge’a, ale to dla moich oponentów zapewne stara baśń.

Warto jednak przypomnieć, że korki występują tylko wtedy, gdy po tej samej drodze próbuje przejechać w podobnym czasie 1000 samochodów, a nie 5 lub 6 autobusów przegubowych przewożących tyle samo osób co te samochody. Nie ma potrzeby, abyśmy codziennie na drogach doświadczali ubocznych skutków wolnego rynku Smitha, skoro ekonomia dała nam możliwość postępowania zgodnie z równowagą Nasha, czyli wspólnie podejmując lepsze decyzje niż te indywidualne. Zwłaszcza, że większość kierujących rano do pracy samochodami zmierza w jednym kierunku – do centrum najbliższego miasta. Dam głowę, że na znacznej części trasy mogliby jeździć razem jednym pojazdem.

Powietrze i pieniądze

Gdybyśmy byli bardziej prospołeczni w swoim podróżowaniu, nie byłoby wtedy potrzeby pisać wątpliwych w swoich założeniach raportów, które dowodzą, że samochody nie przyczyniają się do zanieczyszczenia powietrza w miastach. Bowiem się przyczyniają. Każdy samochód spalinowy emituje w trakcie jazdy swoją małą porcję szkodliwych spalin. Jeśli tych samochodów jest na ulicy kilka tysięcy w ciągu godziny, to razem tworzą one chmurę spalin, która ciągle się nad nią unosi (jak na przykładowym obrazku), nawet jeśli oprócz nich w powietrzu znajdują się spaliny z kominów czy fabryk. Tymczasem tuż obok tych dróg chodzimy sami lub z dziećmi i naprawdę trudno dowodzić, że spaliny te nie trafiają do naszych płuc, bo to też udowodniono. Dlatego strefy czystego transportu w wielu miastach, np. Berlinie i Londynie okazały się skuteczne – obniżyły zanieczyszczenie powietrza.

Raport WEI próbuje także na nowo spieniężyć korzyści z posiadania samochodów. Obliczono korzyści finansowe ze skrócenia czasu dojazdu samochodami do pracy, zakładając, że jest on krótszy o 50% niż dojazd innymi środkami transportu. Wiele innych założeń tego obliczenia pozostaje dość nieprecyzyjnie określonych, a w efekcie trudnych do oceny, np. nie wiadomo skąd dokładnie pochodzi i ile wynosi wartość pieniężna szacowanych oszczędności czasu, czy też przyjęta wartość 2 dla zwiększenia czasu dojazdu w większych miastach, albo założenie, że aż 50% pracujących porusza się samochodem. Pomijając jednak te rafy autorzy zapominają, że to samochody są głównymi winowajcami miejskich korków, a więc również i strat czasu, których wszyscy doświadczamy dojeżdżając do pracy. Straty te także idą w miliardy rocznie.

Gdyby tych strat nie było dojeżdżalibyśmy tylko w Warszawie 47% krócej, we Wrocławiu 45% krócej, w Krakowie 46% krócej i tak dalej. A te wszystkie straty są małe w porównaniu do sytuacji, kiedy w wymienionych przeze mnie miastach liczba podróży wykonywanych codziennie samochodem wynosiłaby 60%, 75%, a może nawet 90%. I właśnie dlatego w miastach nakładane są na podróżowanie samochodem różne ograniczenia, od stref płatnego parkowania zaczynając, przez uspokojenie ruchu, po strefy czystego transportu. Gdyby ich nie było, korki byłyby wszędzie i zawsze, a nie jedynie w godzinach porannego szczytu lub weekendowych wyjazdów poza miasto. Nie mówiąc już o tym, jak wyglądałyby miejskie chodniki, przez wielu używane dziś jako ekwiwalent darmowego parkingu, ale na szczęście nie przez wszystkich.  

Nowa baśń

Dlatego napiszmy sobie nową baśni o złotej rybce (ciekawe jak ościstej)? Mieszkał raz rybak w mieście w niewielkim, ale ładnym mieszkaniu we wspólnocie mieszkaniowej. Żyło mu się dobrze, złowił jednak złotą rybkę i za namową żony poprosił ją o własny, duży dom pod miastem. Ta nie była zadowolona, bo z domu do miasta było daleko, wiec rybak poprosił rybkę jeszcze o samochód i garaż. Niestety to nie wystarczyło, bo dojazdy samochodem trwały długo i były męczące, więc rybak musiał poprosić rybkę jeszcze o autostradę do miasta. Kiedy już jego życzenia się wyczerpały po pewnym czasie przyszedł znów nad morze do złotej rybki i zapłakał: „Rybko, rybko, ale zabierz od nad te wszystkie korki, spaliny i hałas?”. Było to jednak czwarte życzenie, więc rybka oddała rybakowi stare mieszkanie w bloku i dorzuciła bilet na komunikację miejską.

Rybak z baśni miał to szczęście, że mógł zrozumieć swój błąd, ponieważ wszystko stało się zaledwie w ciągu jednego dnia. Jako społeczeństwo działamy przez pokolenia i może dlatego tak trudno nam zrozumieć jak ościstą rybą są problemy wywoływane przez samochody. Raport WEI taką ościstą rybą nie jest - to co najwyżej odmrożony i słabo odgrzany filet. Niestety felieton też nie nadaje się na naszkicowanie choćby kawałka grubej ryby, ale wędkarskie wyzwanie zostało podjęte. Trzymajmy więc samochód w butelce – taki dżin czasem się przydaje, ale znosić go na co dzień to szaleństwo. 

Tagi

Stworzone przez allblue.pl